Ekstremalna Droga Drzyżowa - świadectwo


 Po co ten trud, po co to wyrzeczenie, jaki to ma sens?

Wiele osób pytało, wiele zastanawiało ale najwięcej chyba podziwiało. 42 kilometry, w nocy, w milczeniu, rozważając 14 stacji męki pańskiej. Po co to wszystko? Po co ten trud, po co to wyrzeczenie, jaki to ma sens? Żeby się sprawdzić, poczuć smak rywalizacji i adrenaliny, żeby przełamać swoje słabości, tylko po to? Żeby coś sobie a może innym udowodnić? Żeby być podziwianym?


Wiedziałem, że to nie będzie łatwe ale nie myślałem, że aż tak trudne. Chciałem iść ale nie sądziłem, że ostatnie kilka kilometrów będę szedł ..”jeszcze do następnego zakrętu, jeszcze kawałek...”. Nie myślałem, że będę sam z sobą rozmawiał, że będę walczył o każdy metr, prawie na kolanach. Nigdy nie myślałem, że potrafię iść tak wolno. Nigdy też tak, nie wyczekiwałem poranka.

Nie to nie była chęć wykazania się. W żaden sposób celem nie było ściganie, czy rywalizacja. Może bardziej próba odpowiedzi na pytanie - kim jestem? Co we mnie jest? Chciałem poznać i poczuć. Chciałem dojść, wytrzymać, przełamać niemożliwe w sobie by poprzez to spotkać Chrystusa, tego uciemiężonego krzyżem i strachem.

Szedłem, bo była droga, bo było zadanie, bo tak chciałem. Odkryłem w sobie, w tym poniżającym zmęczeniu wiele myśli i przestrzeni, których nie spodziewałem się odnaleĹşć. Pokornie uznałem swoje słabości. I wtedy, gdy było najciężej czułem Mistrza, który niósł mnie na swoich ramionach. Fizycznie ja czułem ból ale wiem, że On tam był ze mną. Gdybym nie wyruszył, nie poczułbym Go w chwili największej słabości fizycznej.

Wiem też, że pomimo słabości ciała, nigdy nie czułem się tak lekko, tak dobrze. Powtarzałem - jeszcze jeden krok, jeszcze jeden. I przemierzałem kolejny kilometr. Teraz w życiu gdy będzie ciężko będę powtarzał - jeszcze tylko to. I wiem, że z Bożą pomocą dam radę, tak jak tam na EDK. Ważne żeby trwać na dobrej drodze.

Wiem, że będę upadał. Wiem, że życie nie raz mnie zaboli. Ból nie przeszkodzi mi czynić tego, co powinienem. Będę szedł dalej, może wolniej ale pójdę.  Zdaję sobie sprawę, że wielu jest mądrzejszych i silniejszych, którzy lepiej znają trasę, którzy są lepiej przygotowani. No i co z tego? I tak dojdę, może póĹşniej. Tam w ciemnościach, gdy popsułem latarkę poczułem, że nigdy nie będę sam. On zawsze będzie przy mnie.
Ja to nie tylko rozumiem, bo przeczytałem o tym, ja to poczułem  na własnej skórze. A to najcenniejsza wiedza.

Wiem teraz też, że gdy przyjdą trudności, gdy będę chciał się poddać, zdezerterować nie zrobię tego. Bo wiem, że jestem silniejszy niż mi się wydawało. Granicę swoich możliwości tej nocy przesuwałem kilka razy. Bo pomimo tego, że kilkanaście razy chciałem się poddać, bieg ukończyłem i wiary ustrzegłem. I gdy przyjdą po mnie nieszczęścia, bóle i trudy będę gotowy. Gdy przyjdzie ochota, by rzucić to wszystko, zostawić, by poczuć wolność i złamać wszystkie przysięgi, będę wiedział, że trzeba iść dalej, bo tak po prostu trzeba. Bo jest droga i ja jestem. I będziemy sobie wierni.

Karol Gałkowski



Archiwum

Zdjęcia pochodzą z serwisu www.freepik.com