Komu przeszkadzają dzieci ?

 Komu przeszkadzają dzieci ?

W 2013 roku, w Polsce, odnotowaliśmy najmniejszy przyrost naturalny od 1945 roku. Więcej osób zmarło niż się urodziło. Jesteśmy jednym z najszybciej wyludniających się państw na globie. Na 224 klasyfikowane kraje świata Polska zajmuje pod tym względem 212 miejsce.  Współczynnik dzietności w Polsce wynosi 1,3 dziecka natomiast aby osiągnąć zastępowalność pokoleń powinno to być przynajmniej 2,1. Polska się wyludnia a proces ten nabiera coraz większego rozpędu..

Dlaczego tak się dzieje? Co jest tego przyczyną? Kto ponosi za to wszystko odpowiedzialność?

Wiele napisano już na temat antyrodzinnej polityki rządu, na temat trudnej sytuacji młodych ludzi, którzy nie mogąc osiągnąć stabilizacji finansowej nie chcą mieć dzieci. To wszystko prawda. Prawdą też jest, że w obecnych czasach dziecko jest „towarem luksusowym”. Proszę wybaczyć to określenie. Ale często tak to postrzegamy. „Nie stać mnie na kolejne dziecko” - mówi wielu młodych ludzi. „Jeszcze nie teraz, może kiedyś” - mówią inni. W przestrzeni publicznej funkcjonuje też myślenie aborcyjne. Wszystko kosztuje a utrzymanie i wychowanie dziecka kosztuje szczególnie dużo. Przedszkole, pampersy, ubrania i jedzenie. Nie wspominam tutaj o dodatkowych zajęciach, wycieczkach szkolnych czy wyjazdach na rodzinne wakacje. Analitycy Centrum im. Adama Smitha w 2010 roku oszacowali koszt wychowania jednego dziecka w Polsce (od narodzin do osiągnięcia 20 roku życia) na 160 tys. zł, a dwójki dzieci - na 280 tys. zł (odpowiednio 667 i 1167 zł miesięcznie).

Jestem Ojcem. Mam dwójkę dzieci, trzecie narodzi się za kilka tygodni.  Mieszkam w bloku, w średniej wielkości miasteczku. Pracuję na dwa etaty, pozwala to żyć w miarę stabilnie ale bez szaleństw. No i oczywiście, mam kredyt (jak wszyscy).

Żyję wśród ludzi i obserwuję. Słucham tego co mówią. I zastanawiam się, dlaczego tak wielu ludziom dzieci przeszkadzają? Co takiego się dzieje, że w przeciągu zaledwie kilkunastu lat tak bardzo zmienił się stosunek do wielodzietnych rodzin i do dzieci. (Nota bene dzisiaj wielodzietna rodzina to taka, w której jest trójka dzieci, jeszcze kilkanaście lat temu była to typowa, naturalna rodzina. Taka przeciętna).

Ten sceptyczny stosunek do dzieci szczególnie widać w miastach i miasteczkach. Zostawiony gdzieś rowerek, płacz dziecka, wózek stojący przy ścianie, który rzekomo zasłania klatkę schodową. I już jest problem. - „ale my nic nie mamy przeciwko dzieciom. My lubimy dzieci” - tak mówią sąsiedzi. A w praktyce jest zupełnie inaczej. Ostatnio moja sąsiadka z dołu przybiegła do mnie z wyrzutami, strasząc opieką społeczną bo „Co ta rozwydrzona dzicz robi, że aż sufit drży. Nie radzicie sobie z nimi”. A dzieci po prostu dobrze się bawiły, biegając po pokoju. Nie zdarza się to często a trudno nakazać im aby cały czas siedziały przed telewizorem i były cicho. Co mogą robić - bawią się? Czasami też płaczą, gdy się przewrócą. To jeszcze małe dzieci.

Gdy wszystko przemyślałem zacząłem się bać. Nie mamy nic do ukrycia, dzieciom nie dzieje się krzywda ale faktycznie czasami płaczą, czasami jest bałagan, czasami zachowują się głośno. To może być powód by założyć nam niebieską kartę i trzymać całą rodzinę w szachu. I jeśli nas ktoś skrzywdzi nikt nie będzie za to odpowiadał. Znam takie przypadki. Bo dzieci były za głośno. Jak wiele jest wzburzonych nobliwych i statecznych osób, które nie mogą znieść biegających po kościele w czasie mszy świętej dzieci. Bo przeszkadzają. Bo są głośno. Wiem, że kościół to nie plac zabaw ale dziecko to nie nakręcany pajacyk, który można zatrzymać, gdy się zapragnie. Dziecko to żywa osoba, która uczy się i poznaje świat. A kościół to bardzo ciekawe miejsce. Kiedyś, nauczy się stać w jednym miejscu. Teraz mogę wybierać - nie przychodzić do kościoła, żeby nie prowokować negatywnych emocji albo przyjść i zbierać srogie spojrzenia. Często słyszę „ja wszystko rozumiem ale bez przesady..” A przecież Kościół żyje, gdy jest pełen dzieci. Dzieci to nadzieja, radość, szczęście. Każdy modli się jak umie. Dziecko teraz umie w taki sposób.

Chcę by obce osoby zwracały uwagę, by reagowały gdy dzieje się coś złego. Chcę również, by spojrzenie ludzi było pełne miłości i wyrozumiałości. A najczęściej jest to krytyka i roszczenia. W szkole, w kościele, na poczekalni, na klatce schodowej. „Zrób coś z tym bachorem”. Wielu tylko wymaga i żąda. Ludzie boją się dzieci lub mają w sobie tak wiele negatywnych emocji, że reagują agresją lub wymówkami. Nie potrafią wczuć się w sytuację takiego małego człowieka. Nie potrafią lub nie chcą wczuć się w sytuację rodziców. A przecież od tych dzieci zależy nasza przyszłość. Pieniądze nie zapewnią nam opieki w przyszłości, zrobią to ludzie. Miedzy innymi moje dzieci. Jak wiele małżeństw zostaje napiętnowanych, gdy pojawia im się drugie lub trzecie dziecko, często nawet najbliżsi tego nie rozumieją, mówią o braku odpowiedzialności, wręcz głupocie. Gdy pojawia się czwarte... wtedy wiele osób wpada wręcz w histerię. Takie małżeństwa zostają wyłączone z życia towarzyskiego - nie odwiedza się ich, nie zaprasza, często zrywa się kontakty. Dzieci są kłopotliwe. Nie byli na wakacjach, nie jadą na narty, nie brali udziału w takim czy innym wydarzeniu. Aborcja wydaje się takim rozsądnym rozwiązaniem. Po co dziecko ma się męczyć i po co z nim się męczyć? Czy to tylko wina państwa, że dzieci rodzi się coraz mniej? Dzieci przeszkadzają, wymagają poświęceń, są takie absorbujące, nie słuchają. Chcą by poświęcać im czas i angażować się w ich życie. Wymagają zmiany priorytetów, przeorientowania planów, są takie bezpośrednie i szczere.  A wszyscy chcą żyć coraz wygodniej.

Rodzice są ciągle pod obstrzałem, nieustannie oceniani. Wszyscy wymagają a tak niewielu pomaga. Bo to przecież ich sprawa.., chcieli niech mają.., po co im to było ..  Rodzice zostają sami - zmęczeni, zatroskani, pełni wątpliwości i często w trudnej sytuacji materialnej. A na dodatek media wtłaczają do głów, że kobieta zrealizowana, to pracująca, że kobiety zajmujące się domem to „kury domowe”, że nie można dać się zapędzić do kuchni, że tylko te najbardziej nieudolne mają dzieci, bo inne umieją się zabezpieczyć, że mieć dziecko to porażka. Jedno można mieć ale więcej, po co? Sex tak, bo to fajne i przyjemne ale jeśli pocznie się kolejne dziecko to trzeba je usunąć, bo bilans zysków i strat jest porażający. Po co się męczyć, skoro można żyć wygodnie.

Tylko dlaczego nikt nie pyta co o tym myśli większość kobiet. „Ja chciałabym mieć dzieci, lubię dzieci, dzieci nadają życiu sens, chcę mieć szczęśliwą rodzinę” - tak myśli większość nastolatek. Więc dlaczego wmawia się im, że powinny myśleć inaczej. Powinny być jak mężczyĹşni, realizować się jak mężczyĹşni. Każda kobieta może być prezydentem, drwalem, strażakiem ale żaden mężczyzna nie może zostać matką i urodzić dziecka. I nikt nie jest w stanie tego zmienić. Gadające głowy mówią o prawach dziecka, tolerancji, możliwościach. Ci „najmądrzejsi” mówią tylko o karcie praw dziecka, domach dziecka i zakładach opieki społecznej, o tym że dziecko można odebrać rodzicom, ale nie mówią o bólu, cierpieniu i traumatycznych przeżyciach dzieci, które wyrwano rodzicom. I nie mówią, że najlepszym miejscem do bezpiecznego dorastania i wychowania jest zdrowa rodzina, z Mamą i Tatą, z przynajmniej dwójką rodzeństwa.

I taka uwaga na koniec. Zwróćcie uwagę jak traktuje się kobiety w ciąży. Dawniej mówiło się o nich, że są w „stanie błogosławionym” Czy dzisiaj ktoś ustępuje im miejsca? Czy ktoś przepuszcza w kolejkach, pozwala usiąść? Nie. Każdy myśli o sobie. Chciała to niech ma. Jakie spojrzenia można wyłapać na ulicy, gdy przechodzi  kobieta w ciąży - „Pewnie wpadka. Teraz to tylko pieluchy i zupki”. Wydaje mi się, że wielu odbiera ciążę, jako coś wstydliwego. Wiele kobiet nie chce pokazywać się z brzuszkiem. Inną sprawą jest sytuacja kobiet pracujących i będących w ciąży. To co muszą przejść to czasami horror. I najgorsze, że często pracodawca mężczyzna w tej sytuacji lepiej zrozumie kobietę niż inna kobieta.

Na zakończenie. Politykę prorodzinną rządu trzeba zmienić zaczynając od zmian w świadomości i psychice narodu. Kobiety-Matki powinny mieć szczególnie uprzywilejowaną pozycję w naszej ojczyĹşnie i wszyscy musimy o to zadbać. To one są piętnowane, nie tolerowane i marginalizowane a nie homoseksualiści i lesbijki.

Dzieci powinny być otoczone troską i serdecznością. Przez wszystkich a nie tylko przez najbliższą rodzinę. Szczególne miejsce i opiekę trzeba zapewnić pełnej rodzinie, która musi mieć środki by zdrowo rozwijać się i realizować. I wara wszystkim od rodziny. Rodzina, dzieci, zdrowe społeczeństwo to podstawa naszego być czy nie być w przyszłości. Szczególnie mocno należy się nad tym wszystkim zastanowić przed Dniem Świętości Życia czyli przed 25 marca.




Archiwum

Zdjęcia pochodzą z serwisu www.freepik.com