Jan Paweł II - Święty naszych czasów

Niejednokrotnie słyszymy głosy, że współczesność nie sprzyja świętości. Żyjemy w świecie promującym postawę „mieć”, a nie „być”. Nastawiamy się na zdobywanie, posiadanie. Święci kojarzą nam się z odległymi epokami. Wyobrażamy ich sobie jako ludzi ascetycznych, umartwiających się, kontemplujących, zamkniętych gdzieś za ścianami świątyń i oddających się religijnej refleksji. Czy jednak nie jest to wygodne rozwiązanie? Łatwiej uznać coś za przebrzmiałe, nazbyt trudne, niemal niewykonalne, niż uczynić wyzwaniem, celem, do którego - pomimo trudności czy nawet upadków - dąży się.

Jak się okazało, wiek XX wcale nie był pozbawiony wyjątkowych osób, które swoim życiem poświadczały obecność Boga. Pontyfikat papieża Polaka obfitował w liczne beatyfikacje i kanonizacje. Jan Paweł II beatyfikował i ogłosił świętymi więcej osób, niż jakikolwiek papież w historii. Dało się słyszeć nawet głosy zarzucające głowie Kościoła katolickiego nazbyt liczne wyniesienia na ołtarze. Czy krytyka była słuszna? Jan Paweł II chciał nam pokazać, ilu świętych, czyli „zwykłych niezwykłych” jest wśród nas. Papież często wynosił na ołtarze zarówno osoby duchowne, na przykład Maksymiliana Marię Kolbego, Edytę Stein, jak i świeckich, mających rodziny, na przykład Joannę Berettę Mollę. Kierował do nas przesłanie, że świętość nie jest cechą unikatową czy współcześnie deficytową. Pokazywał nam sylwetki ludzi często prostych, niewykształconych, a jednak miłujących Boga, dających prawdziwe świadectwa wiary. To Jan Paweł II przybliżył nam postaci portugalskich dzieci z Fatimy, siostry Faustyny Kowalskiej, Matki Teresy z Kalkuty.

Ojciec Święty, ukazując nam wzory świętości, przede wszystkim jednak własnym życiem dawał świadectwo obecności Boga w świecie. To zaskakujące, ale spotkanie z Janem Pawłem II wywoływało wielkie emocje. Obcując z nim blisko, czuło się wielkość osobowości tego człowieka. Znamienne, że większość ludzi reagowała łzami: radości, zawstydzenia, przemiany. Czuło się niezwykłość tej postaci w bieli. Niejeden, podchodząc do tronu papieskiego w czasie audiencji, nie potrafił wymówić słowa, bo jakiekolwiek stwierdzenie wydawało się nieodpowiednie. Pamiętam sama taką chwilę, kiedy klęcząc u stóp tronu, umiałam powiedzieć tylko: „Za wszystko dziękuję, Ojcze Święty”. Ale błękitu oczu Papieża patrzących na mnie przenikliwie i ciepła dłoni, którą pogładził mnie po policzku jak małą dziewczynkę, nie zapomnę nigdy. Po spotkaniu z Ojcem Świętym zwykle potrzebowaliśmy ciszy, czasu do namysłu, refleksji, zastanowienia się nad naszym życiem, powołaniem. Papież miał niezwykły kontakt z dziećmi. Potrafił ich słuchać i do nich przemawiać. Dzieci czuły się w jego towarzystwie bardzo naturalnie i swobodnie. Garnęły się do niego bez skrępowania, które ze względu na sprawowaną przez Papieża funkcję, towarzyszy już dorosłym. Potrafiły zadawać mu najbardziej prozaiczne pytania, na przykład o to, czy Papież je cukierki, czy myje zęby, czy lubi śpiewać. Świadczyło to o tym, że Jan Paweł II był dla nich starszym przyjacielem. Mały człowiek, jak nikt inny, potrafi intuicyjnie wyczuć ciepło i dobro. Nie każdego obdarza od razu zaufaniem.

  

Przyjaciele Papieża twierdzili, że Karol Wojtyła - Jan Paweł II był z natury święty. Cokolwiek robił, wykonywał dobrze, z miłością do Boga i człowieka. On nie starał się być świętym, po prostu nim był. Dziś, by wypełnić wymagania procesu beatyfikacyjnego, musimy spisać cuda papieskie poświadczające jego niezwykłość. Z całego świata spływają zapewnienia o wpływie modlitwy Jana Pawła II na życie, zdrowie poszczególnych osób. Spośród setek czy tysięcy świadectw wybrano jedno. Ale dobrze wiemy, że dzięki modlitwie Jana Pawła II zmieniło się nie tylko życie wielu osób, ale także oblicze naszej ziemi, bieg historii. Nie ma wątpliwości, że za sprawą człowieka w bieli rozpadł się system totalitarny w Europie, która zaczęła oddychać dwoma płucami: Wschodem i Zachodem.

Dla mnie codziennymi, choć może ktoś powie, że niespektakularnymi cudami Jana Pawła II były te najprostsze spotkania z ludĹşmi, podczas których Papież każdego traktował w sposób wyjątkowy. Potrafił słuchać i wsłuchiwać się. Przenikliwie patrzył i starał się rozumieć. Nie zapomnę jednej z historii opowiadanych przez papieskiego fotografa Arturo Mari, który wspominał przybycie do Watykanu umierającego na raka chłopca. Postęp choroby był tak wielki, że nie było szans na uratowanie. Chłopak nie pragnął już niczego więcej, jak spotkania z Papieżem. Tak też się stało. Podczas wizyty w Watykanie wspólnie modlił się z Ojcem Świętym. Jan Paweł II pobłogosławił go i podarował mu ściągnięty z szyi łańcuszek. Młody człowiek, opuszczając kaplicę na wózku inwalidzkim, z radością podziękował i zapewnił, że czeka na Jana Pawła II w raju. Chłopiec nie wyzdrowiał, ale osiągnął coś znacznie ważniejszego: spokój, harmonię, pozwalające mu z ufnością wyjść na spotkanie z Bogiem. Nabrał pewności, że życie doczesne, mimo iż przepełnione cierpieniem i bólem, ma sens i nie jest końcem, lecz zaledwie początkiem.

Świętość Jana Pawła II objawiała się w jego codziennych zajęciach i czynach. Podejście do wartości pracy również ujawniało niezwykłość Papieża. Już w listach pisanych w czasie okupacji do przyjaciela Mieczysława Kotlarczyka wspominał, że wielu ludzi podczas wojny ulega nudzie. On jednak potrafił wartościowo wypełniać czas, nawet narzekał na jego niedosyt. Czytał literaturę narodową, rozważał Pismo Święte, pisał poezję i dramaty, uczęszczał na spotkania koła wiedzy religijnej, uczył się języków obcych, chodził na spektakle teatralne, póĹşniej uczestniczył w próbach Teatru Rapsodycznego, przygotowywał role, brał udział w spektaklach. Pracował także fizycznie w Zakładach Chemicznych Solvay. Praca była dla niego wartością naczelną. Dzięki niej dojrzewał, kształtował swój charakter, uczył się szacunku dla drugiego człowieka.

Praca dla Jana Pawła II była drogą prowadzącą do poznania Boga. Jako papież był chyba najbardziej zapracowanym człowiekiem na ziemi. Sypiał zaledwie kilka godzin na dobę. Każdy dzień wypełniały obowiązki związane ze sprawowanym urzędem, byciem kapłanem. Jan Paweł II znajdował czas na pisanie encyklik, listów, homilii, przygotowywanie się do podróży apostolskich, na spotkania z wiernymi, uczestniczenie w różnych uroczystościach, śledzenie wydarzeń bieżących. Nie sposób wymienić wszystkich powinności Papieża, a co dopiero je wypełnić. By im sprostać, potrzeba było nadprzyrodzonej siły, mocy płynącej nie od człowieka, lecz od Boga.

Przez całe swe życie Papież traktował pracę jak modlitwę. Poświęcał ją Bogu, dzięki niej chciał dawać świadectwo bycia uczniem Chrystusa. Dlatego wszystkie swe obowiązki wykonywał w sposób niezwykle gorliwy i sumienny Jedna z opowieści głosi, że Karol Wojtyła, zajmując już ważne stanowisko w hierarchii kościelnej, miał do dyspozycji samochód i kierowcę. By jednak nie tracić czasu podczas podróży, przy zamontowanej w samochodzie lampce czytał, sporządzał pisma. Podczas jednej z podróży Karol Wojtyła usnął. Gdy po kilkunastu minutach obudził się, powiedział z żalem do kierowcy, że stracił dziesięć minut, które mógł poświęcić pracy. Karolowi Wojtyle przez całe życie przyświecały wersy z poematu jego ukochanego twórcy Cypriana Kamila Norwida: „Bo piękno na to jest, by zachwycało do pracy - praca, by się zmartwychwstało”.

Być świętym to znaczy służyć do końca. Chociaż niejednokrotnie w naszym życiu wołamy: „Panie, jeśli możliwe, oddal ode mnie ten kielich”, to świadek Boga zawsze dopowie:. „Nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie”. Papież Jan Paweł II do końca wypełnił wolę Pana. Nieraz ludzie zastanawiali się - może sami pokusiliśmy się o taką refleksję - dlaczego Ojciec Święty nie odpocznie, dlaczego nie zgodzi się na tak zwaną emeryturę? Przecież jest już bardzo chory, zmęczony, jego wystąpienia wzbudzają u estetów zażenowanie. Ale czy gdyby Ojciec Święty zrezygnował pod koniec życia z posługi papieskiej, udzieliłby nam tej najważniejszej lekcji, czy dałby nam najpiękniejsze świadectwo zawierzenia Bogu? Dziś wiemy, że nie. Niektórzy nawet twierdzą, że Jan Paweł II, umierając, przekazał nam najważniejszą spośród swego przebogatego pontyfikatu katechezę - w świecie, w którym liczy się przede wszystkim młodość, piękno ciała, sukcesy i życie tak zwaną pełnią życia, ucieka się od problemów cierpienia, choroby, tworzy domy spokojnej starości, w których „ukrywa się” osoby przypominające, że wszystko jest ulotne, że „czas ucieka, wieczność czeka”.

Jan Paweł II w liście do ludzi w podeszłym wieku pisał z całą stanowczością, że każdy wiek ma swoje zalety i swojej prawa, że osoby starsze mogą złożyć niepowtarzalny dar osobom młodym, mogą bowiem ofiarować swą mądrość i doświadczenie. Jan Paweł II przekonywał, że każdy okres życia człowieka ma swe zalety i piękne strony. Człowiek żyje zgodnie z rytmem przyrody: przeżywa czas wiosny - dzieciństwo i wczesną młodość, czas lata - dojrzałą młodość, jesieni - pełną dojrzałość i zimy - starość. Bóg, stwarzając człowieka na swój obraz i podobieństwo, każdy z tych okresów uznał za pożyteczny, co więcej - konieczny. Jan Paweł II dał nam przykład sztuki umierania, godnego odchodzenia do wieczności.

Ślady świętości papieża Polaka możemy odnaleĹşć na całym świecie. Wielu z nas dzięki jego niestrudzonej posłudze doznało wewnętrznej przemiany. Pod wpływem jego życia i nauczania podjęto niezliczoną ilość inicjatyw społecznych, charytatywnych, edukacyjnych, kulturalnych, ekumenicznych. Nie wiem, czy w historii ludzkości znajdziemy drugiego człowieka, który w tak szeroki sposób oddziaływał na rzeczywistość, w której żył. Choć jeszcze nie został oficjalnie uznany świętym, to dla wiernych był nim zawsze. Do grobu Jana Pawła II przybywają tysiące pielgrzymów. Przystają przed białą, bardzo skromną marmurową płytą, odczuwają obecność Papieża, jego ojcowską pomoc. Wielu nie może powstrzymać łez, dziękując, że dane im było żyć w tym samym czasie, co Jan Paweł Wielki.

K. Flader, W. Kawecki „Święty Jan Paweł II, 15 portretów pięknego życia”, s. 106 -111  

 

 



Archiwum

Zdjęcia pochodzą z serwisu www.freepik.com